nazwijmy pewne sprawy po imieniu....otóż mieliśmy święto trzech króli...
i tu właśnie nastąpiło coś...co jak myślę powinienem nazwać ich przybyciem...
z tym że ich było czworo...i nie króli a KRÓLOWYCH...i jeden Cesarz...
nazwijmy go..znaczy Cesarza łysą pałą...
myślałem wiele o nim...i myślę że zakochałem się w nim....choć jednak mocniej zakochałem się w Królowych...i tu muszę się przyznać....że kocham je tak mocno...znaczy pokochałem...że nie mogę spać, jeść, oddychać...i...
a nieeee to to ja mogę...przynajmniej tak myślę.....
od dziś....noooo od hmmmm czwartku a nawet piątku....pokochałem to święto....ale i tak mocniej pokochałem owe Królowe.....noooo łysą pałę też....a teraz o ile i tak dalej...gdyż ponieważ...jak sądzę....
udam się w bliżej nieokreślonym kierunku.....
aha...dodam tylko że karpie wędzone są zayebiste...gdyż je se normalnie uwędziłem....
To jest przedruk z Piotrusia,dodam tylko,że ten weekend był wyjątkowo udany i z niektórymi królowymi mamy "bliższe stosunki"do dzisiaj.Pozdrówka:)
Pozdrowienia dla miłych pań od sąsiadów, co się na "chwile" wprosili ;-)
OdpowiedzUsuńRewanżując się również pozdrawiam Wonne Wzgórze,ściślej mówiąc właścicieli Wonnego Wzgórza :)
OdpowiedzUsuńA co do wizyty KRÓLOWYCH... hmmm ja co najwyżej byłam damą dworu...;)