poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Pierwsza działka.

Jeśli ktoś oczekuje opowieści o wizjach po narkotykach,to się myli.
Działką nazywa tutaj leśniczy przydział drewna,które samemu się wycina,obrabia i zabiera do domku,żeby mieć czym palić w mroźną zimę."Przydział" dostaliśmy jeszcze zimą...trzeba się było pofatygować do "Pana Leśniczego" na 6,50. Przyjechaliśmy o 6.40 (żeby zdążyć do pracy na 7,30)-niedobrze,ale jaśnie pan nas przyjął!!
Wyznaczył działę(poznaczył drzewa do wycinki) bardzo blisko naszego siedliska..no i możemy rżnąć:)
Tu...niezawodny okazał się Krzyś...powycinał,poskładał.
Teraz znów oczekiwanie na Jaśnie pana leśnika(kawał kanalii-ale ostatnio,trochę mu się polepszyło)musi działeczkę odebrać,czyli zobaczyć ile my tego drewna wycięliśmy...czekaliśmy około 2 tygodni tylko!!!
Teraz znów wizyta w leśniczówce-audiencja wyznaczona na 6.50-żeby odebrać asygnatę,zapłacić śmieszne pieniądze...i zabierać drwa do siebie.
No trzeba jeszcze to drewno zwieść ,tu okazał się bardzo pomocny inny sąsiad,bardzo sympatyczny Pan Edward-właściciel traktora z przyczepą.

Zwołali my silną grupę : Pan Edek,Józef,Krzyś , brat Krzysia i też syn Józka- Grześ oraz Pioter,no i była zwózka.Ja jak zwykle byłam kucharą.Ale będzie palenia...

2 komentarze:

  1. Nie ma to jak życzliwi sąsiedzi...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. aż Wam zazdroszczę. My to chyba się nie zbierzemy, żeby działkę załatwić, chociaż namawiam Sebastiana, to on uważa, że jak piec jest raczej na węgiel, to węglem trzeba... Kucharą też bym mogła być dla takiej drużyny pod wezwaniem ;-)

    OdpowiedzUsuń