piątek, 17 lutego 2012

Opowieść o drodze

Opowieść o drodze...
28 października roku pańskiego 2010 wprowadzili my się i się zaczęło...
Droga przez mękę,czy też próba .ile wytrzymają??
Ze 3 dni był spokój,cisza,zauroczenie...do pierwszych deszczy,wtedy to wszystko się zaczęło.
Paliliśmy co 2 dzień w piecach,które to piecami okazały się tylko z nazwy,bo w praktyce to ruiny,co ciepła nie trzymały prawie wcale..do pierwszych mroźnych dni było dobrze...potem,palić trzeba było 2 razy dziennie albo jeszcze wstawać w środku nocy,żeby nie zamarznąć.No i okna,do których to dubelt był na strychu,ale oczywiście nie pasował...
Biegiem zamówienie na nowe okienka i drzwi wejściowe,przez które nawiewało śniegu...do korytarza,tak do pół metra:)
Na początku podjeżdżaliśmy pod sam dom z zakupami,wodą..
Potem trzeba było parkować coraz dalej ponieważ zaczęło nas zalewać błoto..tu wszędzie jest glina!!!
No to...zaczął się remont dróżki.Zakupiliśmy wywrotę gruzu...mało,no to następną...mało...to jeszcze jedną...i mój bidny Piotrunio,własnymi ręcami tą drogę remontował,w deszczu,błocie..popołudniami i w weekendy.Nie dawał rady...
Na pomoc zaczął przyjeżdżać mój zięciu.Końca remontu drogi nie widać,a zima na karku!
Aż tu któregoś słotnego ranka nasze autko nie chce jechać...co jest? Otóż  hondzia zapadła się w błocie...nie szło nią wyjechać.Piotrunio pobiegł po szpadel,kopie ,kopie...szpadelkowi się rączka złamała..Nerwy,telefony do pracy-urlop na żądanie i akcja pomocowa..
Odpalili my kompa (o dziwo...tu działa internet),poszukali telefonu do sołtysowej-super babeczki-od której dostaliśmy numer do Józków.Józki to taka rodzinka,której głowę rodu poznaliśmy wcześniej i wiedzieliśmy,że ma duużo dzieci.
No to wydzwonili my Józka,przyszedł z ekipą w sile 3 synów!!!
Wykopali autko i pomogli utwardzić najgorsze odcinek słynnej już dróżki.
cdn

7 komentarzy:

  1. Nie patrzcie na datę zdjęć,była źle ustawiona,a raczej nie była ustawiona.

    OdpowiedzUsuń
  2. A zdjęć nie widzę...Za to widzę, że epopeje drogowe właściwie kazdy z nas może pisać, bo każdy miał ( ma, miewa) z droga do domu problemy... A ten żwir Wam się w glinie nie utopił z czasem? Bo nam się utopił.

    OdpowiedzUsuń
  3. żwir to był sypany dopiero na końcu,pod spód szły cegły,kamienie,pokruszone dachówki

    OdpowiedzUsuń
  4. No, u nas też. Po dwóch latach nie ma śladu. Ino czarnoziem...

    OdpowiedzUsuń
  5. HEHEHE, zaczyna się nieźle. Czekamy na cdn. :-) Odważne z Was ludzie! :-) My staramy się także do takiego zacnego grona dołączyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. ...odważne,pełne fantazji i wyjątkowego poczucia humoru...:)
    Tak trzymać...:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. no my oszaleliśmy, ale Wy to już zupełnie! ;-)

    OdpowiedzUsuń