sobota, 25 lutego 2012

Powódź

Spoko...taka maleńka...lokalna.
Było to...gdzieś tak w ubiegłym roku,o tej porze...nie,trochę później,gdyż zima była okrutnie długa,sroga i bardzo śnieżna(w olsztyńskim padły wszelkie rekordy-mrozu,ilości opadów).
Kiedy ten śnieżek zaczął się topić,gdzieś musiała się podziać woda z roztopów.Otóż  mamy na swej ziemi bardzo urozmaicony teren.Po obydwu stronach dróżki dojazdowej do chaty są dolinki.
No i któregoś wstrętnego,bardzo deszczowego dnia woda zaczęła się przelewać z jednej dolinki do drugiej.Patrzyliśmy jak zauroczeni (przez nowe okna) jak z maleńkiego strumyczka robi się rzeczka,rzeka...rwący potok...
Nastąpił przelew....
Już wiem co może Matka Natura!!! Naprawdę wyglądało to bardzo groźnie.Na szczęście nasza chatka jest na wzniesieniu,więc byliśmy bezpieczni......ale widok niesamowity i wiejący grozą.
Zdjęć nie zrobiłam,bo tego dnia mi się nie chciało wyłazić na deszcz...a następnego już nie było czego fotografować:(

4 komentarze:

  1. Nigdy nie widziałam podobnego cudnego zjawiska jakim jest ogrom wody...i przyznam,że tego akurat widoczku Wam nie zazdroszczę :(
    Nie ma co ; macie urozmaicenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. bo tutaj...nie ma nic lekko,łatwo i przyjemnie...ale kochamy to nasze urozmaicenie:) na pewno nie jest nudno

    OdpowiedzUsuń
  3. no i dobrze, że nie było czego fotografować. Ale warto wiedzieć, co potrafi Matka Natura. Pozdrawiamy niedzielnie i suchości wokół domu życzymy.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to ciekawe co czeka Was i nas w tym roku. ;-) Już mieliśmy przedwiośnie, a znów zima grozi nam palcem, dając do zrozumienia, że tak szybko się jej nie pozbędziemy.

    OdpowiedzUsuń